niedziela, 27 września 2015

[KP] We’re all in the same game: just different levels. Dealing with the same hell: just different devils.


Obiekt eksperymentalny nr: AT/00958632/ERSE/040
Ośrodek: Baza wojskowa ogrodzona betonowym murem nieopodal Hallstatt w Austrii
Przydzielony numer dla jednostki badawczej1
 FUCK YEAH, SEAN O'PRY! | via Tumblr
ERIK STERN
– There’s a war inside of me.

24 lata / 72 kg / 180 cm / AB Rh+ / kolor skóry: biały / tęczówki: zielone / włosy: ciemne (kruczoczarne) / zrekrutowanie: wzięty za sowitą opłatą z wiedeńskiego domu dziecka / lęk: psy (jako wynik poważnego pogryzienia w okresie dziecięcym) / określenie obiektu: niestanowiący zagrożenia oraz w pełni kontrolowany / skutki uboczne eksperymentów: bezsenność / zauważone podczas obserwacji: pamięć fotograficzna / uwagi: brak
Zdolności: czasowe przejęcie czyjejś mocy (zasada kopii; przez dotyk – porównywany przez obiekty jako „lodowaty dreszcz”), nadnaturalna regeneracja oraz wyjątkowa wytrzymałość


Nigdy nie zapomniałeś, kiedy podczas dziecinnej zabawy w ganianego wybiegłeś wieczorem na teren bazy wojskowej. Nie pamiętasz, że było to surowo zabronione. Na twoje nieszczęście miałeś ledwie pięć lat, a na zewnątrz biegała grupa dziesięciu białych dogów argentyńskich, specjalnie szkolonych do tego, by rozszarpać swoją ofiarę. Austriaccy wojskowi zadbali o to, by nikt nigdy nie zamierzał przedostać się przez mur wiedziony ciekawością, gdyby nawet umknięto ich czujnemu spojrzeniu. Warczące agresywnie na siebie, gotowe do ataku psy szybko zorientowały się w tym, że coś małego i to jeszcze śmiejącego, przebiegło tuż obok. Pościg był nieunikniony, a szarpanie małym, bezużytecznym dotąd chłopcem niczym szmacianą lalką było najgorszą rzeczą jakiej spodziewałby się doktor Hans Schneider. Ktoś zostawił otwarte drzwi i musiał ponieść za to srogie konsekwencje. Twojego towarzysza do nieodpowiedzialnych zabaw nie udało się już uratować, ale ty… ty jakimś cudem przetrwałeś z największymi ranami po ugryzieniach i złamaniach po tym jak dog argentyński rzucił się na ciebie z impetem aż uderzyłeś głową o ziemię. To dziwiło, ale w jakiś zaskakujący sposób obrażenia znikały na oczach lekarzy. To wprawiło ich w osłupienie. Schneider nie wierzył w to co widzi. Już po pierwszych eksperymentach, które wydawały się w twoim przypadku kompromitującym jego karierę fiaskiem, zyskałeś miano pierwszego sukcesu. Wtedy też zaczęła się twoja wędrówka przez liczne i nieskończone cierpienie. Miałeś nieprzyjemność zostania żywym celem, na którym oceniano jakie obrażenia zadaje dana broń i jak szybko postępuje umiejętność twojej regeneracji przy najbardziej zniszczonych komórkach. Żadnego znieczulenia i cienia litości. A gdyby jednak twoja moc nie działała w porę? Pozostałoby im tylko wzruszenie ramion i powrót do dalszej pracy, z tym że na innym obiekcie.




Obiekt eksperymentalny nr: BA/46512900/ANFR/070
Ośrodek: Podziemne laboratorium wojskowe na terenie Parku Prirode Blidinje w Bośni i Hercegowinie
Przydzielony numer dla jednostki badawczej: 2
indie | Tumblr
ANALISE FARKAS
– Some days you’ll feel sad without knowing why. Like you lost something very precious but forgot what it was or you miss someone you „never” met.

20 lata / 50 kg / 160 cm / A Rh- / kolor skóry: biały / tęczówki: szare (ze złotymi obwódkami) / włosy: jasne / zrekrutowanie: oddana za comiesięczną opłatą wraz z bratem bliźniakiem przez własną rodzinę (została podniesiona po uśmierceniu chłopca) / lęk: woda (jako efekt celowego podtapiania) / określenie obiektu: kontrolowany, ale stanowiący zagrożenie / skutki uboczne eksperymentów: chorowitość / zauważone podczas obserwacji: talent plastyczny / uwagi: nakaz stałej ostrożności
Zdolności: atmokineza i niekontrolowana umiejętność sprawiania bólu innym przez spojrzenie lub własną myśl (nie do końca wiadomo jak to działa)


To ich sprawka, że nie pamięta nawet swojego brata bliźniaka. On nie żyje. To prawda, ale namieszali jej w głowie do tego stopnia, że nie jest świadoma, że miała kogoś tak bliskiego swemu sercu. Na nim jako pierwszym zastosowano technikę napromieniowania, ucząc się przy okazji jaką dawkę dostosować do Analise. Brzmi okrutnie? W rzeczy samej. W nauce trzeba wyciągać wnioski ze śmierci królików doświadczalnych, inaczej nie miałoby to racji bytu. Teraz doktor Ruslan Pontragin cieszy się z tego, że jego ulubienica żyje. No właśnie… niewielu może poszczycić się takim zainteresowaniem ze strony tego bezdusznego naukowca, który liczy tylko na sukces i dąży do wyznaczonego celu po trupach. Udowodnił to między innymi na jej bracie bliźniaku. Zdobył pełne zaufanie Analise, gdy przynosił jej zabawki, aby nie czuła przed nim lęku i od czasu do czasu dawał jej słodkie, jagodowe cukierki. Dlatego pewnie tak szybko owinął ją sobie wokół palca i przekonał do jakże szczytnych celów, które przyświecały jej uczestnictwu w tym projekcie. Tylko raz usłyszała coś czego nie powinna i ją na tym przyłapano. Spędziła wówczas tydzień w izolatce dla przykładu. Bez jedzenia ani światła. W egipskich ciemnościach i samotności przy świście własnego oddechu. Niczego jednak nie wyniosła z tej lekcji, a i nawet przestała odczuwać strach oraz dyskomfort przed zamknięciem w małych pomieszczeniach. Niezmiennie buntowała się wobec żołnierzy i ich lekceważenia, mimo próśb naukowca, aby sobie darowała. Gdy jeden z nich uderzył ją w twarz, nie spodziewał się, że chwilę później klęknie, trzymając się za głowę w obliczu jej bezlitosnego spojrzenia. Nie wie co się wtedy dokładnie stało. Pamięta gorące uczucia jak przypływ nienawiści czy potrzeby wymierzenia sprawiedliwości i straszliwe krzyki tego człowieka. Później odciągnięto ją na bok. Kontakt wzrokowy się urwał, ale jeszcze trochę minęło nim emocje ją opuściły, a wraz z nimi ucichły krzyki. Niedługo potem podtapiano ją w płynącym w tej okolicy rzeczce. 




Obiekt eksperymentalny nr: RS/23121976/ARPT/688 
Ośrodek: Zamknięty i ogrodzony drutem kolczastym ośrodek szkoleniowy na obszarze Crni Vrh w Serbii
Przydzielony numer dla jednostki badawczej: 9
 Nick Armstrong
ILYA PETROVIĆ
– Every revolution begins with a spark.

23 lata / 74 kg / 185 cm / 0 Rh- / kolor skóry: biały / tęczówki: niebieskie / włosy: jasne / zrekrutowanie: odebrany rodzinie patologicznej, złożonej z narkomanów (bez nadawania opłat) / lęk: śmierć w wyniku zakopania żywcem / określenie obiektu: niekontrolowany może okazać się bardzo niebezpieczny / zauważone podczas obserwacji: koszmary senne / uwagi: wybić siłą buntownicze nastroje
Zdolności: pełna kontrola metalu i tworzenie iluzji (najczęściej utkanych z lęków przeciwników)


Ośrodek ośrodkowi nierówny i całe szczęście, że nie wiedziałeś, że istniały inne. Wtedy dopiero byłbyś zły i nakręcony. Dlaczego nigdy nie przekonywało cię, że ten drut kolczasty ma was chronić przed światem i złymi ludźmi? Od zawsze coś w twoim wnętrzu podpowiadało ci, że to pułapka, a ty jesteś tylko więźniem. Ciągnęło cię do tego, aby odkrywać to co dla ciebie niedostępne. Pożądałeś wolności jak chłodnego powietrza każdego poranka podczas treningu na zewnątrz niezależnie od panującej pogody. Nigdy nie pozwoliłeś niczego sobie wmówić. Szybko pojąłeś, że twoje moce mogą obrócić wszystkich twych wrogów w nicość, jeśli tylko będziesz tego chciał. Nie martw się naukowcy również mieli to na uwadze. Buntu płynącego w twoich żyłach nie były w stanie pozbyć się wypełnione narkotycznymi mieszankami zastrzyki, manipulacje ani żadne kary cielesne. Te ostatnie akurat kiedyś wzburzyły cię do tego stopnia, że w akcie przepełnienia nienawiścią pokiereszowałeś psychikę najbardziej zatwardziałej grupce wojskowych, która miała nauczyć cię szacunku. Jedyną lekcję jaką dostali na przyszłość to ta, by nie prowokować cię do wypuszczenia swoich umiejętności na światło dzienne. Zdobyli nad tobą przewagę, gdy pewnej nocy wywlekli cię i zamknęli w jakimś pudle, a z sennych odmętów wyciągnęło cię momentalnie uderzanie wilgotnego piasku o wieko. Nikt nie jest niepokonany i każdy mierzy się z własnymi demonami… A ty nigdy nie wybaczasz ani nie zapominasz.




Posklejana dokumentacja:
#1         #2         #3

3 komentarze:

  1. Nie dość, że ona się tu starała, za jedynego towarzysza mając bufona nieplanującego przyłożyć się choćby w najmniejszym stopniu, to jeszcze ten gburowaty kierowca mówił jej, że ma rzucić wszystko co robi i wysiadać z autobusu, bo jemu się tak zachciało? Najpierw każą jej robić coś, czego nie chce, nie umie i nie potrafi, a kiedy już ją zmuszą i ona się ugnie, to stwierdzają że a jednak teraz czas na coś innego?
    Idiotyzm. Poczuła, jak między jej włosami dotykającymi karku przeskakują wyładowania elektryczne. Katarinę łatwo było wkurzyć, a gdy już się to stało, zazwyczaj najbliższy sprzęt elektryczny wybuchał. Tym razem jednak nie mogła pozwolić sobie na uaktywnienie mocy. Nie mogła zawieść naukowców. Musiała pokazać, że jest dobra, odpowiednio przygotowana, że się nadaje, że będzie idealna i że zrobi wszystko co trzeba.
    Spojrzała na chłopaka z niezadowoleniem, po czym z irytacją i trochę zbyt gwałtownie odrzuciła torebkę z przyprawami na blat. Nagle zobaczyła lecące w jej stronę metalowe kulki. Natychmiast się skupiła i sprawiła, że otaczające ją pole magnetyczne się rozszerzyło i sprawiło, że te zatrzymały się kilka centymetrów od jej skóry i poleciały we wszystkie strony, uderzając w wyposażenie kuchni. Co to za cholerstwo i skąd się tu wzięło? Czy to był jakiś test? Rozejrzała się, jakby w poszukiwaniu kamer, po czym spojrzała na turlające się po posadzce kulki. Słysząc kolejny okrzyk kierowcy otrząsnęła się, i wyszła zaraz za chłopakiem, udając że zupełnie nic się nie stało.
    Lepiej się pospiesz, bo ten cały kierowca chyba ma jakieś problemy ze sobą - rzuciła na widok stojącego na korytarzu Austriaka.
    Nie zdziwiło ją otoczenie. Nie spodziewała się niczego konkretnego, a poza tym była przekonana, że cała ta wycieczka była przygotowana właśnie pod nią, więc zabytki miałyby dla niej znacznie mniejszy sens niż to. Tu było przynajmniej ładnie i ciekawie.
    Myślała, że choć przez chwilę będzie mieć spokój, ale oczywiście okazało się, że jest w błędzie. Nie dość, że kierowca nie raczył nawet wyjaśnić o co chodzi, darł się jak nienormalny, to jeszcze sparował ją znów z tym dziwnym gościem. Na jego kolejny tego dnia pospieszający wrzask ruszyła za jasnowłosym chłopakiem. Znów zwróciła uwagę na różnicę wzrostu pomiędzy sobą, a nim. Cóż za niesprawiedliwość.
    Może byś mi chociaż pokazał, co to jest - powiedziała po kilku krokach w milczeniu. Niby widziała, że to tylko mapa, ale co jeśli było tam coś jeszcze? Skoro mieli być sparowani, to przynajmniej chciała wiedzieć gdzie idzie. Czy tam udawać, że wie. - A zresztą, co mnie to obchodzi - dodała, już ciszej. Na jej przedramionach pojawiła się gęsia skórka, spowodowana chłodniejszym powiewem wiatru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piętnaście minut po ich odejściu wyruszyli Simon i Tatjana. Nie odzywali się do siebie, co najwyżej komentując układ linii na mapie (To ta dróżka? Niee, to chyba następna…). Trudno było powiedzieć, które z nich denerwowało się bardziej; Simon, przerażony od samego początku, czy Tatjana zmrożona strachem przez przypadkowe uaktywnienie bionicznego oka, już ze świadomością jaka ta podróż może stać się trudna. Przestała próbować nawiązywać rozmowę. I ona straciła na to ochotę.
      Gdy wielki budynek wyłonił się zza drzew, zwolnili kroku, jakby nie chcąc zbyt szybko docierać na miejsce.
      Co to niby ma być? - wyszeptała Tatjana, zerkając przez ramię na Simona, z twarzy którego można było bez problemu wyczytać jego odczucia.
      Zawahali się przed wejściem do ruin. Norweg niemrawo protestował, mówiąc, że na pewno mają czekać tutaj, ale w końcu poprzedniej dwójki nie było nigdzie widać. Musieli być w środku.
      Jest tam… - zawołała, przekraczając próg, ale w dokończeniu pytania przeszkodził jej nagły spadek podłoża. Straciła równowagę, wpadając na Simona. Oboje uderzyli w ziemię, obdzierając sobie dłonie. Tatjana syknęła, czując ból w biodrze. Słyszała szybki oddech towarzysza i irytująco nieregularne kapanie wody.
      Jak… tu… ciemno - usłyszała jego roztrzęsiony głos. Przytaknęła, równie zdenerwowana. Teraz przydałoby się jej widzenie w podczerwieni, ale przecież nie mogła tak o zasłonić jednego oka, bez wytłumaczenia. Z drugiej strony, w ciemności przecież dałaby radę bez zasłaniania, ewentualnie mogłaby przymykać drugie oko, albo przypadkiem zsunąć na nie bandanę. Simon nie powinien tego zauważyć. Odetchnęła, podejmując decyzję, i skupiła się. W końcu miała szansę naprawdę przetestować swoje zdolności. Nie mogła tego nie wykorzystać. Po krótkiej chwili zobaczyła zarys pomieszczenia w odcieniach niebieskiego, zielonkawą plamę na podłodze zaraz obok nich i uderzające w nią krople, spadające gdzieś z góry, oraz powód ich upadku. Zapadnia? Poczuła, że jej ręce zaczynają się trząść. Co tu się działo? To musiała być gra naukowców. Musiała.
      Wstawaj, Simon - powiedziała, próbując zachować spokój. - Widzę już trochę lepiej.
      Spojrzała na niego i zobaczyła, jak się wzdryga. W tym samym momencie kałuża wody zmieniła kolor na głęboki granat. Musiała zmienić się w lód. Ledwo powstrzymała okrzyk. Coś tu było naprawdę nie w porządku.

      Usuń
    2. Drobna Astrid od samego wyjścia z autokaru niepewnie rozglądała się wokół siebie. Nie spodziewała się takiego miejsca. To był las, a w lesie było dużo owadów, których panicznie się bała. Któryś mógł na nią wylecieć, przestraszyć i zdemaskować, jako że gdy się denerwowała, zaczynała szybciej robić się niewidzialna. Starała się jednak nie okazywać po sobie zdenerwowania i trzymać gardę. Nie mogła się zdradzić. Podejrzewała, że naukowcy wysłali ją w tą podróż, żeby sprawdzić czy do czegokolwiek się nadaje. Nigdy nie osiągała wielu sukcesów i miała problemy z opanowywaniem swojej mocy, ale przez ostatni rok szło jej coraz lepiej i nie jeden raz została obdarzona przez opiekunów spojrzeniem pełnym aprobaty. Podchodziła więc do tego jak do ostatecznego testu. Nie lubiła zmian (nadal tęskniła za swoim łóżkiem w ośrodku w podziemiach Sztokholmu) i była średnio odważna, ale starała się.
      Ze zdenerwowaniem czekała na swój przydział do pary. Może trochę nachalnie patrzyła się po otaczających ją osobach starając się przypomnieć sobie ich imiona. Ta z jasnymi włosami… Analise. Mogłaby być z nią, to byłoby w porządku, powinny się dogadać. Z zadowoleniem przyjęła odejście pierwszej dwójki. W połączeniu z którymkolwiek z nich prawdopodobnie szybko zdradziłaby w jakiś sposób swoją moc.
      Jej imię padło w trzeciej kolejności, razem z Hayate. Byli razem w pokoju, więc już z nim rozmawiała i nie był dla niej kimś tak obcym jak spora część towarzyszy podróży. Odetchnęła z ulgą. W drodze nie rozmawiali o niczym konkretnym; wymieniali się prostymi zauważeniami i zastanawiali się, co ich czeka i o co właściwie chodzi. Astrid co chwila patrzyła się po sobie i nerwowo przeciągała palcami po włosach, w strachu przed owadami. Zaraz po wyjściu ostrzegła swojego partnera, że się ich boi, tłumacząc się nie do końca zmyśloną traumą z dzieciństwa, nie chcąc wyjść na zupełną paranoiczkę, ale i tak było jej głupio. Naukowcy latami wmawiali jej, że to dziwne i złe, nawet nie próbując jej leczyć, więc i ona tak do tego podchodziła.
      Reszta pewnie jest w środku - powiedziała cicho, gdy już zaszli pod dość wysoki budynek z kiedyś zapewne czerwonej cegły i nie zauważyła czwórki, która przecież wyszła długo przed nimi. Dreszcz przeszedł jej po plecach. To nie wyglądało jak zabytki, których zdjęcia przeglądała. Zaczynała się coraz bardziej denerwować.
      Podeszli do ziejącej ciemnością dziury, w miejscu której kiedyś musiały znajdować się drzwi. Próg przekroczyli dokładnie w tym samym momencie. Astrid zmarszczyła brwi chcąc spytać się, czy tylko dla niej w środku jest tak strasznie ciemno, ale w tym samym momencie poleciała w dół, nie mając pojęcia co się dzieje. Wywróciła się i uderzyła w beton, krzycząc ze strachu. Nie miała pojęcia co się stało i mogłaby przysiąc, że jej serce biło dwa razy szybciej niż powinno. Poczuła tak dobrze jej znane mrowienie w całym ciele i zobaczyła jak jej dłonie, przed chwilą ledwo widoczne w mroku, znikają. Zrobiła się niewidzialna i nie miała szans na odkręcenie tego tak szybko jak powinna, żeby Hayate nie zorientował się, że coś jest nie tak. Zrobiło jej się zimno.

      Usuń